Archiwum bloga

czwartek, 17 lipca 2014

1. Ci puści.

-Hej.
-No siemka.
-Spierdalaj.
-Nie mogę z tobą dłużej być.
-Tak.
-Nie dam rady.

Złapała się za głowę. Słyszała wszystko, szepty, krzyki, tajemnice, plotki, kłamstwa, wyznania. Wbiegła w ścianę, próbując rozbić czaszkę, by dać wszystkim tym dźwiękom ulecieć. Nic z tego.

"Nikt Cię nie chce"
"Nikogo nie obchodzisz"
"Byłoby lepiej, żebyś zdechła"
"Pamiętaj"
"Nie zapomnij"
Łzy podeszły jej do oczu. Próbowała sobie przypomnieć, jak radzili jej dorośli; powtarzać swoje imię. Ale jej imię było na samym końcu jej umysłu, zatarte przez krzyki z przeszłości.

Skoro były w przeszłości, dlaczego nie miną?
Oni ciągle tak twierdzą.
Nie zmienili zdania.
Nie umilkną dla niej.
Nie przestaną.

Rozejrzała się. Nikt na nią nie patrzył. Nie zmienia to faktu, że czuła na sobie miliardy spojrzeń przeszywających jej blade, wychudzone ciało, jak grube igły.

-Hej, masz pracę domową?

Podeszła do niej jej przyjaciółka.
Przyjaciółka?
Krzyknęła.
Przyjaciółka spojrzała jej w oczy.

"Wariatka"
"Dlaczego z nią rozmawiam?"
"Dzięki mnie jeszcze się rusza"
"Ścierwo"

Za przyjaciółką stanął pusty.

Uciekła do łazienki.

Usłyszała śmiechy, mimo tego, że nikt nie zwrócił na nią uwagi.

"Patrzcie na nią"
"Wbijcie się w nią"
"Oceńcie"

Wszyscy wokół spojrzeli na nią jak na komendę.
Obok każdej osoby pojawił się pusty.
Krzyki narosły.
Szepty gryzły jej głowę.

Wbiegła do kabiny w łazience. Rozczochrała swoje miętowe włosy. Przefarbowała je na tylko dlatego, że myślała, że barwa mięty ukoi ból jak woda.
Uderzała głową o ścianę wyłożoną płytkami. Płakała. Głosy narastały.
Otoczyli ją puści.

"Wiemy co chcesz zrobić"
"My też tego chcemy"
"Zrób to"
"Zgódź się z nami choć raz"

To nie był pierwszy raz.

Wyjęła z kieszeni scyzoryk. Otworzyła go.
Puści się cieszyli. Chichotali, ale nie tak okrutnie, jak jeszcze przed chwilą; radośnie. Bili brawo.
Robiła coś dobrego?

Narysowała ich. Na ścianie. Na brzuchu. Na szyi. Na policzku. Na ręce.

Wszystko umilkło.
Zamknęła oczy.


Obudziła się.
Stał przed nią.
Puści przyczaili się, chcieli go wykorzystać.
Uśmiechnął się.
Klęknął nad nią.
Popatrzył jej w oczy.
Zacisnęła dłonie na swojej szyi.
Przytulił ją.
Puści zgromadzili się nad nimi. Przezroczystymi rękami chwycili go i odrzucili.
Zaczęła płakać.
Ludzie zaczęli się gromadzić,
głosy znów nacierały
i odebrały jej powietrze.